środa, 24 czerwca 2015

Czy w PiS coś się zmieniło?

Ostatnio przeglądając swoje stare teksty natknąłem się na coś ciekawego. Jest to tekst sprzed 5 lat o tym jak PiS buduje swoją pozycję i jakie są realia i możliwości budowania tej pozycji. Ciekawe jest wpisywanie się tego tekstu w obecną sytuację na scenie politycznej, czy też raczej dokładnie w samym PiS. Czy to tylko kolejna odsłona starego "dobrego" PiS? Oceńcie sami.


Pamiętam te dni wyborów parlamentarnych, pierwsze starcie PO i PiS. Właściwie nikt nie wiedział czego oczekiwać po tych dwóch partiach. Byłem za PO, ale zwycięstwo PiS w tamtym momencie średnio mogło mnie smucić. Zresztą miał być POPIS. Nawet byłem ciekaw co ci dwaj dzielni rycerze mogą zrobić.

No cóż, okazało się że ta ich cała walka, to tylko szczekanie... PO szybko poszło po rozum do głowy i z koalicji na szczęście nic nie wyszło. Od razu było widać na czym będzie polegać ich rządzenie. Pokazówki i szczekanie. I ciągłe ośmieszanie się PiS-u w oczach ludzi, którzy chociaż w dostatecznym stopniu widzą co się dookoła nich dzieje. Niestety ośmieszanie się PiS nie było tylko ośmieszaniem PiS-u. Skoro PiS się swoich czynów nie wstydził, to musiał się za nich wstydzić ktoś inny. Oczywiście, ja wiem, że to media ośmieszały PiS. Tak, tak..., to straszliwe media zrobiły wicepremierem Leppera, a Giertycha ministrem edukacji... Gdy o tym usłyszałem, to nie mogłem w to uwierzyć, to już przeszło granice absurdu. Po prostu nie mogłem uwierzyć w to, że PiS posunie się aż do tego. Cóż, nie znałem wtedy PiS- u, chociaż wydawało mi się że już się na nich poznałem. Chyba nie muszę przypominać więcej szczegółów i innych rydzyków.

Ludzie jednak nie są tacy głupi jakby pan prezes chciał.. I dali tego dowód po prostu miażdżąc ich w kolejnych wyborach. Tanie chwyty w stylu medialnych aresztowań nic nie dały. Trzeba robić swoje, zamykać przestępców i nie szczekać o tym na całą Polskę. A żeby chociaż zamykali przestępców. Nie, oni musieli jeszcze za to przepraszać!

PiS był spychany coraz bardziej na właściwe dla siebie miejsce, czyli na margines polityki. Co prawda 5 lat odbijał się czkawką wybór prezydenta, ale... Z perspektywy czasu widać jednak, że Lech Kaczyński w porównaniu z Jarosławem był tylko małą myszką-szkodnikiem przy szczurzej bandzie. Tak i znowu te straszne media kazały mu umieć śpiewać hymn, pamiętać nazwisko człowieka któremu nadał polskie obywatelstwo (Perejro)... Tak, trzeba przyznać, że nawet był zabawny. Niestety nie w taki sposób jak ewentualnie mógłby być zabawny prezydent kraju. Ludziom nie przypadły do gustu te *zabawy*. Kaczyński Lech odchodził ze swojego urzędu. I nie było to odejście w chwale...

Ludzie odliczali dni to tego szczęśliwego wydarzenia. Jarosław także odliczał dni, ale dla niego oczywiście były to dni do nieszczęścia... I niestety nieszczęście nastąpiło. Popisowy numer PiS, czyli wizyta w Katyniu przed wyborami skończyła się tragedią. Nie będę tu wnikał w jej sensowność. Ale czy była to tragedia dla samego PiS? Oczywiście nie. I piszę tu tylko o jej wymiarze czysto politycznym, a nie ludzkim. Oto PiS dostał do ręki swój największy oręż - szczekanie.

Trzeba przyznać, że sytuacja była wyjątkowa, i to co do tej pory nie działało(lub ewentualnie już nie działało) było czymś co należało, w mniemaniu PiS, spróbować użyć jeszcze raz. Trzeba przyznać, że mniej inteligentna część społeczeństwa była poddana dosyć ciężkiej próbie. Ludność mieszkająca w częściach Polski, gdzie komercyjne stacje nie docierają albo strasznie śnieżą, atakowana pisowską propagandą telewizji publicznej, dostała takiej dolewki dezinformacji, że naprawdę mogło im się wydawać, że żyją w innym świecie niż rzeczywisty. Tania zagrywka plus śmierć, to naprawdę sposób działający na słabe wyobraźnie. O mało nie doprowadziło to do prawdziwego, nieszczęścia przy których pojedyncze i smutne wydarzenia wyglądają jak zapałka przy pochodni... Bo oto prezes, który już nie wiadomo, czy oszukał ludzi że jest normalny, czy to jego oszukali, że jest normalny, o mały włos(no, może 800 tys. ludzi to nie jest taki mały włos) nie wygrałby wyborów. Swoją drogą ciekawe co by mówił o kampanii gdyby wygrał... Bo co by robił ciekawe może i jest, ale aż strach spekulować...

Jedno trzeba przyznać - Kaczyński sam by tej kampanii tak nie poprowadził. Przy tak wspanialej możliwości szczekania?! On i jego partia innych metod do tej pory nie znała. Pytanie - dał się przekonać, przekonały go proszki, jedno i drugie? Sam Kaczyński do dzisiaj nie wierzy w to, że ludzie dali się nabrać. Nie, nie - trzeba było szczekać na jakże pięknej fali ogłupienia katastrofą, a raczej formą jej podania. Tusk miał krew na rękach, a jakaś straszliwa nagonka medialna pomogła mu zabić! O Rosji i Putinie nie wspominając... Przegrane wybory musiały jednak dać prezesowi pewną radość, dały mu możliwość dalszego szczekania. Bo gdyby poczciwy, starszy pan prezes wygrał... Hm, ujawnianie szybko oszustwa mogłoby doprowadzić do tego, że marsze z pochodniami mogłyby pójść może w innym kierunku.... W każdym razie ciężki byłby to, nawet dla szczura, orzech do zgryzienia. Ale nie był i marsze mogły pójść w kierunku zgodnym z ruchem w głowie prezesa.

Tak, teraz pan prezes mógł już pozbyć się wszelkich zahamowań. Chociaż teoretycznie na szczekanie było już za późno, to prezes zaczął szczekaniem nawoływać swoich najbardziej zatwardziałych wyborców. Co z tego, że większość Polaków, całkiem legalnie, w nie budzących wątpliwości wyborach wybrało Bronisława Komorowskiego na prezydenta. To pomyłka, przypadek, manipulacja! I niewiadomo co jeszcze. Prezes już zdawał sobie sprawę z tego, że w miarę inteligentni ludzie poznali się na jego kampanijnym oszustwie. Zresztą nie miał zamiaru tego ukrywać. Ale znalazło się wytłumaczenie - to proszki! O tak, i to całkiem zgrabne wytłumaczenie dla IQ 80. Gdyby nie proszkowe tłumaczenie, to IQ 80 mogłoby wystarczyć do rozszyfrowania prezesa. Czyżby jednak był kłamcą? (Pomijam, że zostało udowodnione przez Sąd, i to nie raz, że kłamcą jest... ) Kilka procent mogłoby ubyć... A czy wystarczy na rządzenie i szczekanie, czy tylko na szczekanie? Hm, tego może i sam prezes pewny nie był i może dalej nie jest. Ale na pewno będzie się czuł jak ryba w wodzie. Trzeba przyznać, że takie poczucie, to spory komfort. I nieważne czy dotyczy ono człowieka normalnego czy chorego.

Czy może więc dziwić ostatnie zachowanie Kaczyńskiego dotyczące zabójstwa członka PiS? Oczywiście że nie. To co Kaczyński powie było banalnie proste do przewidzenia. Ten człowiek nie ma hamulców. Nie powstrzyma go nawet śmierć człowieka. Już teraz jest to jasne. Minister Giertych i premier Lepper to teraz pikuś, rzeczy oczywiste i błahe do wykonania dla prezesa.

Przez lata prawda o PiS-ie nie szkodziła nikomu oprócz samego PiS(jako partii w całości). Cóż to za przypadek, że akurat teraz zginął człowiek... Teraz gdy Jarosławowi puściły już wszelkie hamulce. Teraz gdy moherowe pieski prezesa nie powstrzymywane przez niego ani jednym słowem, a wręcz przeciwnie, zachęcane do przychodzenia z pochodniami w ręce i podjudzane jego słowami, koczowały przy krzyżu w miejscu w którym nie powinno go być.

Czy to możliwe że gdyby prezes (zdający sobie przecież sprawę jakie prawo panuje w Polsce i z tego, że podgrzewa atmosferę) powstrzymał ich i atmosfera by opadła , to ten człowiek teraz by żył? Czy to możliwe, że gdyby prezes prowokacyjnie co miesiąc nie przychodził z pochodniami w miejsce w którym nikt nie zginął, a wybrałby się w miejsce gdzie leżą ofiary wypadku, to ten człowiek by żył? Czy to możliwe, że gdyby nawet przyszedł, ale nie mówił tego co mówił, to ten człowiek by żył? To jest bardzo prawdopodobne.

I najmniej ważną rzeczą jest to, że był to człowiek PiS. Kaczyński sprowokował wariata, akurat tego a nie innego. Co nie znaczy, że po różnych stronach nie kryje się ich jeszcze wielu. Sprowokował czynami i słowami które nie powinny paść. Ale Kaczyński nie wygląda na takiego, który by się tym przejmował. Dalej szczeka i prowokuje. Nawet gdy założymy, że ten człowiek działał w zupełnie *innym świecie* , a wtedy nawet Kaczyński nie byłby winny, to nietrudno sobie wyobrazić, że następnym razem może być inaczej... Ale raczej tak nie było.
I ten człowiek, którego metodą działania jest tylko prymitywna agresja, śmie oskarżać o nią kogoś innego?

Niedługo wybory, trochę później kolejne, parlamentarne. Te wybory będą narodowym testem na inteligencję, ostatnią szansą aby opuścić intelektualny margines. Ci którzy teraz, po tych wszystkich wydarzeniach, nie przejrzeli na oczy i nie odejdą z pisowskiej sekty już tam zostaną. Będąc powodem do wstydu dla rodziny i znajomych( a raczej byłych znajomych). Z obłędem w oczach będą szli za swoim przywódcą. To bardzo niebezpieczna armia - sekta, przyciągająca jak widać także niebezpieczny element spoza swojego obozu.

Takie są fakty i nic tego nie zmieni. Nawet ujadanie, którego jedynym sensem jest chyba zagłuszanie prawdy. Panie Kaczyński - ludzie którzy posiadają jakąś podstawę intelektualną *niestety* nie rozumieją już p(i)siej mowy.

Witam i ostrzegam :)

 Jestem człowiekiem jednym z wielu, człowiekiem który patrzy i widzi to co może zobaczyć. Potrafi też myśleć, ale nie wykorzystuje tego do tworzenia własnego, nieistniejącego świata, co nie znaczy, że nie potrafię fantazjować. Ale swoich fantazji na pewno nie narzucam innym jako realnie istniejącego świata. Jeśli się nad czymś zastanawiam, jeśli tworzę jakieś wizje, które tylko mogą być prawdziwe, to nie kryję się z tym, nie oczekuję poklasku, tylko merytorycznej wymiany myśli.
Nie oznacza to automatycznie, że będę grzeczny w swoim pisaniu, uważam wręcz, że dla niegrzecznych nie można być grzecznym albo mówiąc inaczej można być grzecznym tylko na wstępie. Jeśli nie akceptują grzeczności, to ja się dostosowuję, od razu lub po pierwszym teście.
Nauczyłem się tego przez lata próbując dyskutować z tymi, z którymi nie da się dyskutować. Każdy zapewne się tego uczył i dobrze jeśli się nauczył. Uczymy się tego od rodziny, kolegów w szkole, na podwórku, w pracy, czy chociażby i w internecie, próbując podyskutować na jakimś forum, blogu.

To dlaczego się tu odezwałem zwarłem w tej krótkiej wypowiedzi  i w nazwie tego bloga. Nad tym co dzieje się w polityce, a gdyby tak dobrze pomyśleć, to wcale nie w polityce, a dookoła niej, nie da się już przejść obojętnie. Trolle atakujące i zalewające wszelakie miejsca w internecie tak naprawdę nigdy polityką się nie interesowały, często nie interesują się nawet zresztą tym co dzieje się wokół polityki. Tu chodzi o własne cele materialne, duchowe, oraz cele grup, które takimi ludźmi dla swoich celów manipulują.. Nie byłoby w tym nic złego gdyby środkiem do osiągnięcia celu nie było niszczenie innych. A wyświechtany, lecz prawdziwy tekst mówi, że nie może być tolerancji dla braku tolerancji. I tym się właśnie zajmę, okołopolitycznym bagnem.

P.S. Jak widać nie zająłem się, ale opis zostawię, bo jakoś mnie tam... opisuje... ;)